Skip to contentSkip to main navigation Skip to footer

W dniu 10 czerwca 2010r. w Klubie Garnizonowym na osiedlu w Leźnicy Wielkiej odbyło się kolejne spotkanie autorskie z cyklu ?Ciekawi świata?, będące następnym działaniem podjętym w ramach projektu pt. ?Integracja i aktywizacja mieszkańców Leźnicy Wielkiej – Osiedle? współfinansowanego przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki, Działanie 7.3 Inicjatywy lokalne na rzecz aktywnej integracji.


Bohaterką spotkania była ?kobieta w podróży”, pisarka i dziennikarka ? Marzena Filipczak. Warszawianka, autorka książki: „Jadę sobie. Azja. Przewodnik dla podróżujących kobiet”. Zanim rozpoczęła tę wyjątkową podróż przez 13 lat pracowała w „Gazecie Wyborczej” i „Metrze”. W 2008 rzuciła pracę, spakowała dziewięciokilogramowy plecak, którego podstawową i nieodzowną zawartością na zwiedzanym obszarze była moskitiera. Kilka t-shirtów i dwie pary spodni dopełniło całość. Wspomnienia z pobytu przedstawiła w formie medialnej ukazującej slajdy z pierwszej i zarazem samotnej podróży w głąb Azji. Spotkanie to obaliło wyświechtane podróżnicze mity. Autorka z pasją opowiadała o kulturze, religii i zwyczajach mieszkańców m.in.: Indii, Wietnamu, Kambodży, Tajlandii i Malezji. Opowiadała jak targować się w zależności od okoliczności, bowiem targowanie jest elementem tamtejszej kultury. Jeżeli zapłaci się zawyżoną cenę nie targując się, będą cię mieli za frajera. Radziła jak przeżyć w świecie pełnym niebezpieczeństw, jak dbać o bagaż by nie zostać okradzionym, jak nie zatruć się w przydrożnych barach i dlaczego unikać hoteli z dywanami na podłodze. Wspominała również spotkania z miejscowymi i podróże lokalnymi środkami komunikacji w krajach, gdzie rozkład jazdy jest rzeczą umowną, a czas zdaje się być pojęciem względnym. Mówiła, że głupotą jest siadanie na końcu autobusu, kiedy wszystkie miejscowe kobiety tradycyjnie podróżują na początku, rozbieranie się do bikini na plaży odwiedzanej masowo przez miejscowe nierozbierające się rodziny. Była to mieszanka wciągającej, z poczuciem humoru opowieść o podróży. Przez półtorej godziny autorka wspominała mniej i bardziej przyjemne przygody m.in. wspominała o karaluchach, komarach i małpach, które były sprawcami jej pogryzienia. Można było również nabyć książkę i otrzymać autograf pisarki.

Back to top